Lekarze byli mocno zszokowani
wynikami badań. Wszystko wskazywało na to, że lewa nerka pacjentki nie
funkcjonuje. Trzeba było podjąć ważną decyzję. Nerka musi być usunięta…
Rodzice dziewczyny byli
wstrząśnięci. Zarówno tą wiadomością, jak i tym, że lekarze stwierdzili to
dopiero po pięciu dniach. Mieli jednak nadzieję, że nie będzie to miało
poważnych skutków.
Operacja miała odbyć się tego samego dnia…
***
Rodzice czekali przed blokiem
operacyjnym. Mama Wiki siedziała z twarzą ukrytą w rękach, tata chodził nerwowo
po korytarzu. Operacja trwała już dwie godziny. Każda minuta zdawała się być
wiecznością. Po pół godziny lekarz wyszedł z bloku operacyjnego.
- Mam dla państwa dobre wieści – powiedział, uśmiechając się szczerze. –
Państwa córka to prawdziwa twardzielka. Podczas operacji pojawiły się
komplikacje, ale wszystko zostało w porę opanowane. Operację można uznać za
udaną. - Po tych słowach rodzice pacjentki odetchnęli z ulgą. – Wiktoria
zostanie przeniesiona zaraz na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Na razie
będziemy kontrolować pracę nerki, która została. Narkoza będzie powoli ustępowała,
także Wiktoria będzie się też powoli wybudzała.
- Dobrze. A czy będziemy mogli się z nią zobaczyć?
- Wolałbym na razie, żeby pacjentka nie miała kontaktu z osobami ze
środowiska zewnętrznego. Musi odpoczywać. Oczywiście będziemy kontrolować jej
stan. Myślę, że państwo także powinni odpocząć. Widać, że są państwo bardzo
zmęczeni. Proszę się teraz nie martwić. Wszystko jest pod kontrolą. Teraz
Wiktorii naprawdę nic nie zagraża. – Uśmiechnął się lekarz. – Przepraszam, ale
muszę już pędzić sprawdzić, czy sala dla Wiktorii została prawidłowo
przygotowana. Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedzieli rodzice pacjentki, wyraźnie spokojniejsi.
Nadal martwili się, bo jak po każdej operacji mogą wystąpić powikłania. Jednak
starali się nie pisać czarnych scenariuszy, lecz być dobrej myśli.
***
Marlena nie była świadoma tego, że
Wiki miała operację, więc udała się jak zwykle przed salę na OIOM-ie , na
której dziewczyna leżała przed zabiegiem. Była zszokowana, kiedy na miejscu
przyjaciółki zobaczyła leżącego młodego chłopaka z zabandażowaną głową,
podłączonego do aparatury. Do głowy przychodziły jej najgorsze myśli. Nie była
zdolna do prawidłowego myślenia. Wiedziała, że nikt nie udzieli jej informacji,
co stało się z Wiki. Niewiele myśląc udała się z powrotem do domu. Jednak nie
tą najkrótszą drogą. Wybrała trasę przez cały OIOM, sama nie wiedziała dlaczego.
Szła chwilę bezmyślnie patrząc w przestrzeń. Wreszcie uświadomiła sobie, że
przed jedną z sal stoją rodzice Wiki. Przyśpieszyła kroku. Aż w końcu biegła.
- Dzień
dobry – przywitała się, zdyszana.
- Dzień
dobry. Jak tutaj trafiłaś? Przecież nikt nie udziela informacji o Wiktorii
osobom niespokrewnionym – spytał zdziwiony tata przyjaciółki.
- Byłam
zszokowana, kiedy na miejscu Wiki zobaczyłam młodego chłopaka. Przez myśl
przeszła mi nawet ta najgorsza myśl. Byłam tak wstrząśnięta, że zamiast iść tą
najkrótszą trasą do domu i czekać na wiadomości, udałam się tą przez cały OIOM.
I wtedy zobaczyłam państwa.
- Pewnie
zastanawiasz się, czemu Wiki leży tutaj, prawda? – spytała mama pacjentki.
Marlena pokiwała twierdząco głową. – Wiki miała operację. Podczas wypadku,
oprócz złamania lewej ręki, wstrząśnienia mózgu i rozbitego łuku brwiowego, lewa nerka została
poważnie uszkodzona i trzeba było ją usunąć, aby nie uszkodzić drugiej. Wiki jest
teraz pod stałą opieką medyczną, także wszystko powinno być już w porządku.
- Czy mogę
tutaj zostać? Choć przez chwilę? – spytała niepewnie Marlena. Martwiła się o
przyjaciółkę. Była taka krucha, delikatna. Żal zajmował całe serce na widok
bladej wątłej postaci podłączonej pod wszelką aparaturę.
Mama
Wiktorii pokiwała głową, tym samym zgadzając się na obecność przyjaciółki
córki.