- Marcin! Hej! Ja jestem tutaj! - Stałam i machałam rękami przed jego twarzą jednocześnie krzycząc.
- Przepraszam cię na chwilę... - powiedział, mijając mnie. Odwróciła się i zobaczyłam, że idzie do tej przebrzydłej Wiktorii. Co ona ma w sobie takiego, że wszystkie chłopaki, jakie mi się podobają, podrywają ją? Wygląda jakby się wyrwała z jakiejś bajki. Biedna mała księżniczka. Ojoj! Nie mogę oddać jej Marcina. On jest mój! Ona ma Maksa! Nagle poczułam uderzenie w żebro. Jakaś tańcząca para wpadła na mnie. Zeszłam z parkietu zniesmaczona i usiadłam na krześle.
***
Tańczyłem z Sylwią, gdy na salę weszła roześmiana Wiki z jakimś chłopakiem. Odtrąciłem moją partnerkę, przepraszając ją na chwilę. Podszedłem do Wiki i powiedziałem:- Cześć! Ślicznie wyglądasz! - O, hej! Ty też niczego sobie - odpowiedziała, uśmiechając się. Czułem na sobie wzrok tego chłopaka. Niewątpliwie, gdyby mógł nim zabijać, już dawno leżałbym martwy.- A, no tak! To jest Maks. - Wiki wskazała na tego chłopaka, a potem na mnie, mówiąc - A to jest Marcin.Podaliśmy sobie dłonie, choć od razu można było wywnioskować, że przyjaciółmi nie zostaniemy. - Przepraszamy, ale przyszliśmy tutaj t a ń c z y ć, więc wybacz... - Odezwał się ten chłopaczyna i chwycił Wiki za rękę. - Zgadza się. Do zobaczenia - dodała przyjaciółka mojej siostry i odeszła za rękę z tym całym Maksem. W ogóle co to za imię? Maks?Jak dla psa...
***
Dzisiejszy wieczór był niesamowity. Usłyszałam kilka komplementów na swój temat w szczególności od chłopaków. Ślicznie wyglądasz! Jesteś cudna! Fantastycznie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz. Świetnie tańczysz. Miło jest, kiedy od czasu do czasu moje uszy mogą podelektować się takimi słowami. Wracałam do domu z Maksem. Odprowadził mnie pod samą klatkę.- To był cudowny wieczór - powiedziałam. - Tak. Z tobą zawsze jest fajnie - odezwał się. . - Oj tam! Bez przesady. - Musiałam zmienić temat, ale nie wiedziałam, że ten też nie będzie odpowiedni. - Jak na początek października to jest dość zimno. - Zgadza się. W tym momencie Maks podszedł do mnie i przytulił, mówiąc:- Może teraz będzie ci cieplej. - Być może... - odpowiedziałam, odpychając go. - Gdybym nie musiała iść do domu. Cześć! Otworzyłam drzwi i weszłam do klatki. Gdzieś w oddali brzmiało "maksowe" hej. Może nie zachowałam się zbyt grzecznie, ale zrobił to niespodziewanie i nie pytał mnie o zdanie. Niektóre dziewczyny pewnie oszalałyby z radości, ale ja nie należę do tej grupy. Z SMS'a od wielbiciela dowiedziałam się, że rzeczywiście uczy on się w naszym gimnazjum. Nie chciał jednak ujawnić się od razu. No trudno... Jakby to powiedziała Marlena: Life is brutal, very brutal. Właśnie! Prawie z nią dzisiaj nie rozmawiałam. Usiadłam przy biurku i włączyłam komputer. Akurat była dostępna na skype'ie. Zadzwoniłam i odebrała. - Jak tam po imprezce?- Dobrze... Widziałam Marcina z Sylwią. Oni coś ze sobą? Świetnie wyglądał...- No wiesz, ja doradzałam - odpowiedziała, uśmiechając się dumna z siebie. - Nie są ze sobą. To Sylwia uczepiła się jego jak rzep psiego ogona. - No cóż... Trzeba przyznać, że całkiem nieźle ze sobą wyglądali.- Nie, jemu podoba się ktoś inny. A jak tam u ciebie z Maksem? - Odprowadził mnie pod klatkę, rozmawialiśmy, że jest październik i zimno, a on podszedł i mnie przytulił. - Ej, to chyba fajnie, nie?- Nie! To nie jest to, co było kilka lat temu. Ja nic do niego nie czuję ani nie jesteśmy przyjaciółmi. A parą nie będziemy, na pewno nie...- Wiki, spokojnie... A co tam z tym twoim wielbicielem?- Nadal nie znam jego imienia. Ale postanowiliśmy się spotkać, prawdopodobnie w najbliższą sobotę. - Świetnie. Wiesz, co pogadałabym dłużej, tylko mama woła na kolację. - Okej. Pozdrów Marcina. Papa. - Na razie, Trzymaj się.
_________________________________________________________________
Z tego względu, że dawno nie pojawiała się tutaj notatka. Dodałam dzisiaj dwie. Mam nadzieję, że uzbroiliście się w cierpliwość i wytrwale czekaliście na kolejny rozdział. Postaram się teraz dodawać notatki z mniejszymi przerwami, żebyście nie musieli czekać tak długo.
Pozdrowienia,
~~Ami
***
***
Dzisiejszy wieczór był niesamowity. Usłyszałam kilka komplementów na swój temat w szczególności od chłopaków. Ślicznie wyglądasz! Jesteś cudna! Fantastycznie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz. Świetnie tańczysz. Miło jest, kiedy od czasu do czasu moje uszy mogą podelektować się takimi słowami. Wracałam do domu z Maksem. Odprowadził mnie pod samą klatkę.- To był cudowny wieczór - powiedziałam. - Tak. Z tobą zawsze jest fajnie - odezwał się. . - Oj tam! Bez przesady. - Musiałam zmienić temat, ale nie wiedziałam, że ten też nie będzie odpowiedni. - Jak na początek października to jest dość zimno. - Zgadza się. W tym momencie Maks podszedł do mnie i przytulił, mówiąc:- Może teraz będzie ci cieplej. - Być może... - odpowiedziałam, odpychając go. - Gdybym nie musiała iść do domu. Cześć! Otworzyłam drzwi i weszłam do klatki. Gdzieś w oddali brzmiało "maksowe" hej. Może nie zachowałam się zbyt grzecznie, ale zrobił to niespodziewanie i nie pytał mnie o zdanie. Niektóre dziewczyny pewnie oszalałyby z radości, ale ja nie należę do tej grupy. Z SMS'a od wielbiciela dowiedziałam się, że rzeczywiście uczy on się w naszym gimnazjum. Nie chciał jednak ujawnić się od razu. No trudno... Jakby to powiedziała Marlena: Life is brutal, very brutal. Właśnie! Prawie z nią dzisiaj nie rozmawiałam. Usiadłam przy biurku i włączyłam komputer. Akurat była dostępna na skype'ie. Zadzwoniłam i odebrała. - Jak tam po imprezce?- Dobrze... Widziałam Marcina z Sylwią. Oni coś ze sobą? Świetnie wyglądał...- No wiesz, ja doradzałam - odpowiedziała, uśmiechając się dumna z siebie. - Nie są ze sobą. To Sylwia uczepiła się jego jak rzep psiego ogona. - No cóż... Trzeba przyznać, że całkiem nieźle ze sobą wyglądali.- Nie, jemu podoba się ktoś inny. A jak tam u ciebie z Maksem? - Odprowadził mnie pod klatkę, rozmawialiśmy, że jest październik i zimno, a on podszedł i mnie przytulił. - Ej, to chyba fajnie, nie?- Nie! To nie jest to, co było kilka lat temu. Ja nic do niego nie czuję ani nie jesteśmy przyjaciółmi. A parą nie będziemy, na pewno nie...- Wiki, spokojnie... A co tam z tym twoim wielbicielem?- Nadal nie znam jego imienia. Ale postanowiliśmy się spotkać, prawdopodobnie w najbliższą sobotę. - Świetnie. Wiesz, co pogadałabym dłużej, tylko mama woła na kolację. - Okej. Pozdrów Marcina. Papa. - Na razie, Trzymaj się.
_________________________________________________________________
Z tego względu, że dawno nie pojawiała się tutaj notatka. Dodałam dzisiaj dwie. Mam nadzieję, że uzbroiliście się w cierpliwość i wytrwale czekaliście na kolejny rozdział. Postaram się teraz dodawać notatki z mniejszymi przerwami, żebyście nie musieli czekać tak długo. Pozdrowienia,
~~Ami